Są ludzie, którzy myślą, że miłość to rozpuszczenie się w drugim człowieku. Że to rezygnacja z siebie, delikatne wycofanie się na drugi plan, aż granice zaczynają się zacierać – aż nie wiadomo już, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Ale miłość nie jest utratą. Nie jest amputacją ani poświęceniem. Prawdziwa miłość – ta, która trwa, która karmi, a nie wypala – nie polega na tym, by stać się połową całości.
Polega na tym, by być całością, która wybiera inną całość.
Mit połówek i wielki strach przed samotnością
Wszystko zaczyna się od narracji, które wpojono nam, zanim jeszcze nauczyliśmy się mówić. Baśnie, filmy, historie powtarzane przy stole – wszystkie mają wspólny mianownik: dwoje ludzi łączy się, by stać się jednością.
„Moja druga połówka.”
„Bez ciebie jestem niczym.”
„Kochać to znaczy oddać siebie.”
Jakbyśmy byli niekompletni, jakbyśmy przyszli na świat jako pęknięte naczynia, które trzeba skleić cudzym dotykiem. Jakby wartość człowieka mierzyła się zdolnością do rozpuszczenia się w innym.
Ale niezależna kobieta nie jest połówką. Nie jest fragmentem, który ktoś musi uzupełnić. Jest całością – i właśnie to czyni miłość trudniejszą, a jednocześnie piękniejszą. Bo jeśli nie szuka się uzupełnienia, to czego się szuka?
Miłość jako wybór, a nie konieczność
Są dwa rodzaje miłości.
Pierwsza to ta, która jest desperacją. Lękiem przed pustką. Chwytaniem się drugiej osoby jak koła ratunkowego, jakby istnienie w pojedynkę było zbyt ciężkie do zniesienia. Taka miłość zawsze pachnie strachem – strachem przed samotnością, przed odrzuceniem, przed tym, że ktoś odejdzie i zostawi po sobie pustkę, której nie sposób wypełnić.
Ale jest też inna miłość.
Miłość, która nie wyrasta z potrzeby, ale z pragnienia. Miłość, w której dwie osoby są razem, nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą. Nie dlatego, że boją się być same, ale dlatego, że wspólna droga jest piękniejsza niż samotna.
Taka miłość wymaga siły. Bo wymaga samowystarczalności.
Jak być w związku, nie rezygnując z siebie?
Największym błędem, jaki można popełnić w miłości, jest myślenie, że trzeba się dla niej umniejszyć. Że trzeba złamać własne zasady, ustąpić w kwestiach, które są fundamentem naszej tożsamości, zgubić siebie w czyjejś historii. Ale związek, w którym jedna osoba traci siebie, nigdy nie będzie związkiem. Będzie asymetrią, nierównością – i w końcu jednym wielkim żalem.
Więc jak kochać i pozostać sobą?
1. Nie rezygnuj z tego, co czyni cię sobą.
Twoje pasje, marzenia, rzeczy, które sprawiają, że twoje serce bije szybciej – to wszystko istniało przed miłością i musi istnieć także w jej trakcie. Jeśli miłość wymaga, byś z czegoś zrezygnowała, pytanie brzmi: czy to jeszcze miłość, czy już kapitulacja?
2. Nie bój się mówić „nie”.
Granice to nie mur. Granice to mapa – wyznaczają, kim jesteś i czego nie pozwolisz sobie odebrać. Ktoś, kto naprawdę cię kocha, nie będzie próbował ich przekroczyć.
3. Wybieraj kogoś, kto nie boi się twojej siły.
Nie każda miłość jest odpowiednia. Nie każdy partner będzie gotowy na równorzędną relację. Jeśli ktoś oczekuje, że dla niego zmiękniesz, że schowasz swoją niezależność do kieszeni, że będziesz mniej sobą, by bardziej pasować do niego – to nie jest osoba, z którą powinnaś być.
4. Pamiętaj, że romantyczna miłość to dodatek, a nie fundament twojego życia.
Prawdziwie niezależna kobieta wie, że romantyczny miłość jest ważna, ale nie jest wszystkim. Że może być pięknym elementem życia, ale nie jego centrum. Że jej szczęście nie zależy od drugiej osoby, ale od niej samej.
Miłość, która nie wymaga rezygnacji
Nie jesteśmy połówkami. Nie jesteśmy fragmentami, które trzeba sklejać. Jesteśmy pełnią, i kiedy kochamy, powinniśmy kochać tak, jak sami chcielibyśmy być kochani – bez umniejszania, bez rezygnacji, bez lęku.
Najpiękniejsze związki to te, w których dwoje ludzi idzie obok siebie, nie zasłaniając sobie światła.
Nie miłość nas definiuje, ale sposób, w jaki ją wybieramy. A prawdziwa miłość nigdy nie prosi o to, byś była mniej sobą.
